Sevilla FC: Zwycięstwo u siebie, które nigdy się nie wydarzyło w 2025 roku
Stadion domowy Ramon Sanchez-Pizjuan Stadium klubu Sevilla FC w jakiś sposób zamienił się w Bermuda Triangle La Liga, gdzie zwycięstwa tajemniczo znikają, a nadzieja ulatnia się. Na dzień 21 kwietnia 2025 roku ten storied klub nie zdołał jeszcze zdobyć ani jednego zwycięstwa na własnym boisku w tym roku kalendarzowym. To jak próba znalezienia Wi-Fi w martwej strefie - frustrujące, niewytłumaczalne i na granicy komizmu.
Pomimo najlepszych starań, aby coś zmienić poprzez zmiany w zarządzie, w tym ponowne powołanie Joaquin Caparrosa i zwolnienie Francisco Javier Garcia Pimienta, forma Sevilli na własnym boisku pozostaje tak nieuchwytna jak kot meme, który nigdy się nie starzeje. To revolving door trenerów, który mógłby zakręcić nawet najbardziej doświadczonego scenarzystę soap oper. Jednak wyniki na boisku nie zmieniły się ani o cal.
Statystyki nie kłamią i malują dość ponury obraz dla andaluzyjskiej drużyny. Bycie jedyną drużyną w La Liga bez zwycięstwa na własnym boisku w 2025 roku jest jak bycie jedyną osobą na imprezie, która zapomniała przynieść prezent - wszyscy to zauważają, a sytuacja jest niezręczna. Ten brak zwycięstw u siebie to poważna przeszkoda w dążeniu Sevilli do awansu w tabeli La Liga i zapewnienia sobie miejsca w europejskich rozgrywkach, nie inaczej niż próba przebiegnięcia maratonu związanym z kanapą.
W środku tego chaosu Sevilla zdołała zaszczepić odrobinę optymizmu, przedłużając kontrakt z obiecującym młodym talentem na trzyletnią umowę. To tak, jakby sadzili nasiona na lepsze jutro, podczas gdy dzisiejszy ogród pozostaje nieco w nieładzie. To skupienie się na długoterminowym wzroście wskazuje na strategiczną wizję, która wykracza poza obecny kryzys.
Podczas gdy trudności Sevilli u siebie się utrzymują, zaangażowanie klubu w rozwijanie młodych talentów sugeruje wiarę, że, podobnie jak w fabule każdego dobrego filmu o underdogach, ich fortuna w końcu się odwróci. Do tego czasu fani będą musieli się trzymać i mieć nadzieję, że następny mecz u siebie w końcu przerwie urok.