Mewy wznoszą się nad Anfield: Późna drama Brighton zatapia Liverpool
W świecie piłki nożnej Premier League, niedawna eskapada Brighton & Hove Albion przeciwko Liverpoolowi była niczym zwrot akcji godny finału serialu na Netflixie. Wyobraźcie to sobie: Mewy, szybujące wysoko na skrzydłach determinacji, przelatują po zwycięstwo 3-2, które pozostawiło kibiców Liverpoolu z szalikami w rękach w niedowierzaniu.
Bohaterem chwili? Nikt inny jak Jack Hinshelwood, który w 85. minucie uratował sytuację niczym Bruce Wayne zamieniający się w Batmana. Po leniuchowaniu na ławce jak uczeń czekający na przerwę, Hinshelwood został wpuszczony na boisko w 84. minucie i zdobył decydującego gola zaledwie minutę później. Mowa o spektakularnym wejściu! Kibice Brighton będą śpiewać jego imię, aż mewy wrócą do domu.
Ale nie pomińmy preludiów do tego encore. Liverpool pokazał swoje zęby jako pierwszy, gdy Harvey Elliott zdobył bramkę w 9. minucie. Czerwoni wydawali się gotowi na komfortowy wieczór, aż Yasin Ayari z Brighton postanowił zepsuć zabawę, wyrównując w 32. minucie. To był klasyczny przypadek 'co ty potrafisz, ja potrafię lepiej'. Jednak gdy zbliżał się czas przerwy, Dominik Szoboszlai przywrócił prowadzenie Liverpoolu w czasie doliczonym, przypominając wszystkim, że ten mecz będzie tak nieprzewidywalny jak odcinek Gry o Tron.
W drugiej połowie, Kaoru Mitoma z Brighton w 69. minucie ponownie wyrównał wynik, przywołując w sobie wewnętrznego Rocky'ego Balboę, aby dostarczyć mocny wyrównujący cios. Mewy były teraz na fali, której mógłby pozazdrościć nawet Posejdon.
To zwycięstwo utrzymuje Brighton na ósmej pozycji z 58 punktami po 37 meczach. To nikła szansa, ale ich marzenia o europejskich nocach wciąż żyją — trzymając się jak kot na drzwiach ekranowych. Przy jednym meczu do końca, kibice Brighton mają nadzieję na bajkowe zakończenie sezonu, który był tak ekscytujący jak jazda na rollercoasterze w Alton Towers.
W lidze, w której często rządzą giganci, zwycięstwo Brighton nad Liverpoolem przypomina, że każdy niedobitek ma swój dzień. A jak mówią w filmach, 'Nie skończyło się, dopóki gruba dama nie zaśpiewa' — a w tym przypadku, dopóki ostatnia mewa nie odleci.