Wisła Kraków: Dominacja w I Lidze jak szef
Kiedy Wisła Kraków wyszła na boisko przeciwko Stali Rzeszów 25 maja 2025 roku, było to trochę jak zebranie Avengersów – wszyscy wiedzieli, że coś epickiego ma się wydarzyć. I rzeczywiście, Wisła zaskoczyła! Z gromkim zwycięstwem 3-0 na obcym terenie, Wisła Kraków mogłaby równie dobrze dzierżyć młot Thora, przebijając się przez Polską I Ligę z całą gracją i mocą superbohatera w pełnym biegu.
Co jeszcze bardziej imponujące, to nie był jednorazowy wyczyn. Zaledwie kilka dni wcześniej, 16 maja, zafundowali grzmiące zwycięstwo 5-0 u siebie przeciwko Stali Stalowa Wola. To łącznie 8-0 w dwóch meczach, ludzie! Gdyby Wisła Kraków była serialem na Netflixie, byłaby tym, który ogląda się na raz, bo po prostu nie można się nasycić.
Zespół prezentuje oszałamiający występ, przypominający perfekcyjnie zaplanowany skok w filmie Ocean's Eleven – każdy znał swoją rolę, wykonał ją bezbłędnie i odszedł z wygraną. Obrona i atak działały w harmonii, jak masło orzechowe i dżem, czy Ross i Rachel, kiedy nie byli w przerwie.
Dzięki tym kolejnym czystym kontom, Wisła nie tylko zmierza ku awansowi; praktycznie sprintuje. To taki rodzaj formy, która sprawia, że inne drużyny w lidze patrzą z zazdrością, jakby obserwowały kogoś innego, kto zjada ostatni kawałek pizzy. Gdy Wisła Kraków nadal buduje impet, nadchodzące mecze playoff zapowiadają się jaśniej niż kula dyskotekowa na sobotniej nocy.
W szerszym kontekście, ostatnie występy Wisły Kraków to nie tylko zwycięstwa – to oświadczenia. Dają wszystkim znać, że nie przyszli tu tylko uczestniczyć; przyszli tu dominować, z klasą i stylem. Więc miejcie oczy szeroko otwarte, bo jeśli ta passa się utrzyma, Wisła Kraków może być Stranger Things polskiego futbolu – niespodziewanie fascynująca i całkowicie niepowstrzymana.