Cremonese i Spezia grają bezpiecznie w bezbramkowym pierwszym meczu baraży Serie B
W meczu, który był tak napięty jak klasyczna powieść Agathy Christie, US Cremonese i Spezia Calcio zmierzyły się na Stadio Giovanni Zini 29 maja 2025 roku, w pierwszej części finału baraży o awans do Serie B. Jeśli oczekiwałeś fajerwerków, pomyśl jeszcze raz. To bardziej przypominało partię szachów, w której obie strony były zadowolone z przesuwania swoich pionków do przodu, nie narażając królowej. Pomimo ich ostatnich dokonaniach strzeleckich — każda z drużyn zdobyła tuzin goli w ostatnich pięciu meczach — tej nocy obrona rządziła.
Cremonese, gospodarze z poczuciem niedosytu po ubiegłym sezonie, byli chętni, aby zaznaczyć swoją obecność. Ale jedyne znaki, które zostały postawione, to te do mierzenia odległości między liniami obrony obu drużyn. Jari Vandeputte, talizman Cremonese, który ostatnio kanalizował swojego wewnętrznego Messiego, był skutecznie kontrolowany przez obronę Spezii, jakby byli grupą doświadczonych ochroniarzy na koncercie Taylor Swift.
Z drugiej strony, Francesco Pio Esposito ze Spezii, napastnik o takim stylu, że zaczynasz się zastanawiać, czy nie pracuje dodatkowo jako magik, znalazł się w podobnym problemie. Jego torba trików pozostała w dużej mierze zamknięta, ponieważ obrona Cremonese zamieniła boisko w pokój zagadek bez wyjścia. Pomimo braku goli, napięcie było namacalne, podobne do oglądania thrillera, gdzie wiesz, że coś ma wybuchnąć — ale nigdy tak się nie dzieje.
Scena jest teraz gotowa na emocjonujący rewanż 1 czerwca 2025 roku, gdzie obie drużyny będą miały nadzieję na coś więcej niż tylko próbę generalną. Z miejscem w Serie A wiszącym jak kusząca marchewka, można się spodziewać, że obie drużyny wyjdą z wszystkimi działami w gotowości. Do tego czasu fani pozostają w napięciu, z niecierpliwością czekając, czy Cremonese w końcu przełamie swoją passę w barażach, czy też Spezia skradnie show. Tak czy inaczej, obiecuje to być finał godny binge-watching.
Nie zgłoszono istotnych kontuzji ani czerwonych kartek, co jest ulgą dla obu menedżerów, którzy musieli czuć się, jakby grali w wysokotemperaturową grę w Jenga. Gdy kurz opada po tej pierwszej części, równowaga pozostaje tak delikatna, jak akrobata na linie w cyrku. Trzymajcie się swoich kapeluszy, ludzie; to jest dramat Serie B w najlepszym wydaniu.